Regularność, z jaką nasi chłopcy podchodzą do konfrontacji z reprezentantami Marek mogłaby być godna podziwu, gdyby nie oznaczała za każdym razem tego samego, a mianowicie irytującej przegranej. Jakby dobrze nie grali, jak bardzo by się nie starali w pierwszych 25-30 minutach ostatecznie finał jest taki sam.
To nie jest tak, że nasi chłopcy już totalnie oddali pole rywalom. Podjęli walkę. Wyszli na +3 (59:56). W kolejnych minutach, mimo napierających rywali, nadal trzymali się dzielnie (63:64). Wynik wymknął się im z rąk na cztery minuty przed końcem, kiedy rywale zaliczyli serię 12:0 wychodząc w tym momencie na +13 (76:63). Dwie minuty, jakie pozostały do końca meczu nie pozwalały w tym momencie realnie myśleć o zwycięstwie. Kolejna przegrana z Markiami stała się faktem.
Wnioski po meczu są dwa. Trzeba wierzyć w siebie i zwycięstwo i pracować przez całe 40 minut. Każdy zawodnik, który wychodzi na plac powinien dać z siebie 110 proc. i nie zaprzepaścić tego, na co tak ciężko pracowali inni koledzy. Można być od kogoś słabszym, mniejszym, mniej utalentowanym, mniej potrafić, ale charakter i wola walki są ponad to wszystko. To często dzięki nim wygrywa się mecze. A my mamy to we krwi, bo…
.
Nie wymięka! BIAŁOŁĘKA