To był naprawdę niezły mecz. Nasza drużyna od pierwszych do ostatnich minut dominowała. Co ważne chłopaki grali całkiem zespołowo, zarówno w ataku, jak i obronie. Skutecznie konstruowali kolejne akcje stwarzając sobie dużo dogodnych pozycji do rzutu.
Już pierwsza kwarta pokazała, że dystans dzielący obie drużyny nadal jest znaczny. Po dziesięciu minutach nasi podopieczni prowadzili różnicą 21 punktów (25:4). Trzy minuty przed końcem drugiej odsłony przewaga reprezentantów Białołęki urosła do +40 (44:4), a ich gra naprawdę mogła się podobać.
Wtedy nastąpił dość nieoczekiwany kryzys. Nasi chłopcy wyraźnie się rozkojarzyli. Rywale zaczęli z większą swoboda dochodzić do pozycji rzutowych i w zaledwie dwie minuty zdobyli 8 punktów. Choć nasza przewaga na koniec drugiej kwarty nadal wyglądała okazale (50:12) trener Tomek Wiśnik nie mógł być takim obrotem spraw zadowolony.
Jego niezadowolenie z pewnością jeszcze wzrosło, kiedy białołęcka ferajna wyszła na parkiet w drugiej połowie. To było kilka naprawdę słabych minut pełnych nieprzemyślanych zagrań i chaosu w grze. Wystarczy powiedzieć, że nasza drużyna przez całe PIĘĆ MINUT nie zdobyła ani jednego punktu! Że mogło być inaczej pokazała druga połowa kwarty. 19:6 – takim wynikiem panowie zamknęli trzecią kwartę będąc na +45 (69:24). Wszystko wróciło do normy.
Ostatnia odsłona wyglądała już nieźle. Widzieliśmy dużo dobrej obrony i łatwo zdobywanych punktów. Przeciwnicy co prawda nieco się odblokowali zaliczając kilka celnych rzutów, ale przewaga UKS Białołęka i tak urosła do finalnych 55 “oczek”.
Podsumowując. Należy podkreślić przyzwoitą obronę. Chłopcy coraz częściej potrafią zaskoczyć rywali jakimś przechwytem wynikającym z wcześniejszych ustaleń. Brakuje im jeszcze zaangażowania. Niektórym wydaje się, ze kiedy “ich zawodnik” nie ma piłki, to mają wolne, ale to się wszystko zmieni. Na uwagę zasługuje nasza ofensywa. Poza opisywanym początkiem trzeciej kwarty sporo było dobrej zespołowej gry. Idziemy do przodu!
Nie wymięka! BIAŁOŁĘKA