Jeden z tych meczów, po których można mówić o jakiejś tam satysfakcji. Nie żeby zaraz było dobrze. Tutaj jest serio sporo do zrobienia, zwłaszcza w warstwie mentalnej. Wielu chłopcom nadal brakuje zaangażowania, ale w wielu przypadkach również trzeźwej oceny sytuacji boiskowych.
Poprzednie spotkanie z pruszkowską ekipą to był prawdziwy koszmar. Wtedy nasza drużyna totalnie stanęła w drugiej połowie zdobywając w ciągu dwudziestu minut raptem 9 punktów. Nie działało dosłownie nic. Do rewanżowego pojedynku przystąpiliśmy jednak bardzo przyjemnie skupieni. Było sporo dobrych akcji. Choć każdą z czterech kwart tego meczu chłopcy przegrali, to każdorazowo było to po walce.
Co można najbardziej zarzucić towarzystwu w tym spotkaniu? Po pierwsze każdy z nich bardzo chciał, ale większość osobno. Ferajna przez długie fragmenty meczu zapomniała, że koszykówka jest grą zespołową. Z jednej strony posiadacze piłki zatracali się w kozłowaniu zwyczajnie – jak to się mówi w żargonie koszykarskim – “zamulając grę”. Z drugiej reszta kolegów przebywających na parkiecie była naprawdę mało aktywna w grze bez piłki. W sumie generowało to sporo złych posiadań, które nie tylko nie przynosiły naszej drużynie punktów, ale wręcz nie kończyły się oddaniem rzutu. Nie o taki obraz gry nam chodzi i nie tego uczymy na treningach. Po drugie tej drużynie, czy raczej poszczególnym zawodnikom, nadal brakuje odpowiedniego podejścia i zaangażowania. Zwłaszcza po bronionej stronie parkietu jest to brzemienne w skutkach. Stara prawda koszykarska mówi, że drużyna broni tak, jak jej najsłabszy zawodnik. Niestety jeżeli na placu mamy co najmniej kilku chłopców, którzy nie wykazują się odpowiednim podejściem, to trudno jest myśleć o regularnym wygrywaniu spotkań z drużynami na najwyższym wojewódzkim poziomie.
Pracujmy dalej. Mobilizujmy się wzajemnie do jeszcze bardziej wytężonej pracy. Efekty przyjdą same.
.
Nie wymięka! BIAŁOŁĘKA