Mecze z warszawską Polonią z jakiegoś powodu są dla naszych chłopców tymi z cięższych. Raz, że poziom przeciwników jest bardzo solidny, zdecydowanie zbliżony do naszego. Dwa, że nasze towarzystwo jakoś nie ma szczęścia do właściwego przygotowania mentalnego do gier akurat z tym przeciwnikiem.
Zmiana stron nie wniosła niczego nowego w obrazie gry. Na dwie minuty przed końcem trzeciej kwarty przewaga przekroczyła 20 punktów (52:30). Skończyli tę część meczu będąc na +19 (60:41). Gra naszych podopiecznych wyglądała całkiem nieźle, więc wydawało się, że tak pozostanie do końca zawodów. Nic bardziej mylengo. Chłopaki mają niebywałą wręcz umiejętność pakowania się w kłopoty, co gorsze na własne życzenie. Początek ostatniej odsłony bardzo solidny. Kolejne trafinia i nasi byli już na +22 (65:43). Właśnie w tym momencie towarzystwo uwierzyło, że już będzie dobrze, tak “z urzędu”. Efekt był taki, że ich zaangażowanie ewidentnie spadło, a liczba nieprzemyślanych decyzji zatrważająco wzrosła. Modelowy przykład, jak w pięć minut można trenerowi Tomkowi Wiśnikowi odebrać rok życia 😉 Rywale w trzy minuty zaliczyli serię 13:2. Na szczęście czas spokojnie sobie płynął i finalnie upłynął. Kolejna nauczka, że mecz trwa czterdzieści, a nie trzydzieści pięć minut. Do zapamiętania.
Pojedynkiem z Polonią Warszawa chłopcy z rocznika 2010 zakończyli rywalizację w drugim etapie rozgrywek WOZKosz. Przed nimi faza play off, w której będą walczyli o miejsca 1-8 lub 9-16. O wszystkim zadecyduje wynik konfrontacji Legii Warszawa z Jedynką Marki. Ten mecz dopiero 27. marca, więc na ostateczne rozstrzygnięcie trochę poczekamy.
.
Nie wymięka! BIAŁOŁĘKA