Są takie mecze, kiedy dostajemy jasny dowód na to, czego brakuje naszym podopiecznym. Chłopaki potrafią rzucać, potrafią kozłować i podawać… ale na treningach. Na meczach bywa różnie. Czasami robią naprawdę fajne rzeczy, czasami jakoś się blokują, a wynik ucieka. W sobotę widzieliśmy tę drugą wersję wydarzeń.
Początek meczu niezwykle obiecujący. Ferajna dobrze wyglądała w obronie, pracowała po atakowanej stronie parkietu. Były odważne akcje, była walka na tablicy rywali. Wiadomo, było kilka spraw do poprawy, bo nie wszyscy robili na boisku to, co powinni, ale kilkupunktowe prowadzenie na koniec pierwszej odsłony (22:18) bardzo nas cieszyło i dawało nadzieję.
Kolejne dziesięć minut wyglądało jeszcze lepiej. Co prawda reprezentanci Marek doprowadzili do remisu (28:28), ale odpowiedź naszych chłopaków mogła się podobać. To było świetne kilka minut, w trakcie których wyszli na aż +8 (36:28). Gospodarze schodząc do szatni byli wyraźnie sfrustrowani.
Wrócili zmobilizowani i gotowi obronić swój parkiet, ale i naszym niczego nie brakowało. Nadal przeważali powiększając swoje prowadzenie do 11 “oczek” (44:33). I w tym momencie ta z wysiłkiem budowana przewaga w zaledwie dwie minuty została niemal w całości roztrwoniona (44:43). Nagle brakowało dosłownie wszystkiego, ale w pierwszej kolejności właśnie zaagażowania oraz chęci wzięcia odpowiedzialności za wynik. Do końca trzeciej odsłony udało się towarzystwu jakoś trzymać rywali, ale ci byli blisko (56:55) i ewidentnie uwierzyli już w swoje możliwości.
Wyrazem tego był początek ostatniej kwarty, którą reprezentanci Jedynki rozpoczęli serią 11:1. Nasi chłopcy nadal byli jacyś tacy wycofani. Brakowało osoby, która w tych trudnych chwilach mądrze poprowadziłaby drużynę do boju. Kolejne minuty przypominały do złudzenia wcześniejsze. Nic nie działało jak należy, a rywale bezwzględnie to wykorzystali.
Nasi chłopcy napewno nie zasłużyli na aż tak wysoką przegraną, ale ta jednak stała się faktem. Mają o czym myśleć. To już trzeci taki mecz w tym sezonie. Tak było z Polonią na Konwiktorskiej, tak było na wyjeździe z MKS Pruszków, tak kończy się mecz z Jedynką. Dobra gra, całkiem znaczące prowadzenie, a finalnie jednak przegrana po zawaleniu jakiegoś fragmentu spotkania, kiedy lepsze minuty zaliczają rywale. W każdym z tych przypadków zabrakło zaangażowania po obu stronach parkietu – chłodnej głowy i cierpliwości w konstruowaniu dobrych akcji w ataku oraz skutecznej pracy w obronie.
Kolejna lekcja dla naszego towarzstwa. Z jednej strony im ich więcej, tym lepiej. Z drugiej chciałoby się, aby nasi zawodnicy zaczeli z takich sytuacji wyciągać jakieś wnioski i przy kolejnej okazji stanęli na wysokości zadania. Chcielibyśmy zobaczyć drużynę, która mobilizuje się w ciężkich chwilach i wygrywa z drużynami będącymi w zasięgu. Wierzymy, że następnym razem będzie lepiej.
.
Nie wymięka! BIAŁOŁĘKA