Ech… Po tych naszych chłopcach z rocznika 2012 to serio czasami nie wiadomo, czego się spodziewać. Zdarzały się w tym sezonie momenty, że grali wręcz koncertowo, ale są i takie, kiedy na placu prezentują się bardzo źle. W poniedziałek mieliśmy i jedno i drugie.
Pierwsze dziesięć minut to dosłownie samo zło. Tak fatalnie prezentujących się chłopaków to my zwyczajnie nie chcemy oglądać. Trener Wiśnik nie wierzył w to co widział. Kompletny braku pomysłów na grę, całe zastępy piłek traconych na rzecz rywali, które dosłownie wypadały chłopcom z rąk i totalna posucha pod względem zaangażowania całego towarzystwa. Efekt? No cóż… Przeciwnicy wyrywali naszym podopiecznym całą masę piłek, “skakali im po głowach” zbierając większosć piłek na obu końcach boiska, a ostatecznie wygrali pierwszą część meczu 17:9. I to był serio minimalny wymiar kary!
Na szczęście kolejne dziesięć minut wyglądało już trochę lepiej. Przynajmniej część chłopców zaczęła po prostu grać w koszykówkę, a nie w “produkt koszykówkopodobny”. Pojawiła się nadzieja, że w tym meczu możemy zobaczyć jeszcze naszą drużynę grającą tak, jak byśmy tego oczekiwali. Zdecydowanie poprawiła się obrona. Po drugiej stronie parkietu działo się jeszcze nie najlepiej. Szwankował głównie atak pozycyjny, gdzie towarzystwo wciąż popełniało liczne błędy. Na szczęście po udanych akcjach defensywnych i dobrej pracy na tablicach łatwiej było wyprowadzić kontry, a w nich zdobyć pewne punkty. I było tego sporo. Kwartę chłopaki wygrali 17:6, co w połowie starcia dawało im 3-punktwe prowadzenie (26:23). Niby nic wielkiego, ale zawsze dawało powody do optymizmu.
Trzecia kwarta, choć drużyny szły w niej łeb w łeb okazała się przełomowa dla losów meczu. Po jej zakończeniu (42:35) okazało się, że to nasi chłopcy mają jeszcze w zanadrzu całkiem sporo energii. Tej zabrakło przeciwnikom z… Energii 😉 W ostatnie dziesięć minut nasza drużyna weszła jak tornado. Takich chłopców chcielibyśmy oglądać zawsze! Zero litości! Każdy rzut rywali kontestowany! Każda “piłka niczyja” nasza! Szybkie przeniesienie akcji na pole ataku i mamy kolejne trafienia. Nietrafiony rzut? Co z tego! Zaraz odpalamy agresywną obronę i piłka trafia w ręce naszej drużyny! Tracimy punkty? Zapominamy o tym! Zaraz odrobimy stratę z nawiązką! O tak! W czwartej kwarcie chłopcy zagrali jak trzeba! Drużyna wygrała ją aż 27:12. O to chodzi!!!
Meczem z Energa Basket Warszawa kończymy drugi etap rywalizacji w rozgrywakch WOZKosz. Nudzić się nie będziemy. Już w najbliższy weekend startujemy z etapem numer trzy. W nim za przeciwników będziemy mieli Gim92 Ursynów (na początek), UKS Trójkę Żyrardów oraz Dziki Warszawa. Czeka nas dużo fajnego grania.
.
Nie wymięka! BIAŁOŁĘKA