U12M: CZWARTE MIEJSCE W NIDZICY

Na turniej do Nidzicy chłopcy z rocznika 2011 nie pojechali w najmocniejszym składzie. Kilku najlepszych wybrało się ze starszymi kolegami na turniej do Ełku. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Brak jednych , to przecież jednocześnie okazja do pokazania się dla innych. Wyszło całkiem nieźle.
Swoją przygodę z Nida Cup nasi podopieczni rozpoczęli od starcia z reprezentantami JSK Ciech Noteć Inowrocław. Przeciwnik okazał się dla nich zbyt wymagający, choć zdecydowanie był w zasięgu (21:33). Przegrana pokazała, że trzeba ciężej pracować w obronie, więcej dzielić się piłką i skuteczniej egzekwować nadarzające się okazje do zdobycia punktów.
Kolejne starcie i kolejny poważny pojedynek. AS Mrągowo to jeden z bardziej liczących się klubów na Warmi i Mazurach. Nasi wychowankowie od początku grali bardzo odważnie. Po pierwszej połowie byli na +7. Niestety po zmianie stron zupełnie się pogubili. Nie potrafili realizować założeń i spokojnie rozgrywać kolejne akcje. Zamiast tego zobaczyliśmy sporo nieprzemyślanych rzutów i strat piłki. Te przeciwnicy przekuli na odrobienie strat. Ostatecznie odjechali naszym reprezentantom na kilka punktów i wygrali zawody (29:33).
Kolejne starcie również zapowiadało się na ciężkie. Ekipa Warsaw Basketball nie miała sobie równych na turnieju wygrywając wszystkie spotkania. Nasi podopieczni również musieli uznać jej wyższość, ale przez całe starcie dzielnie walczyli wreszcie robiąc na boisku to co trzeba, żeby jak najbardziej uprzykrzyć życie rywalom. To był jeden z dwóch najlepszych meczy naszych chłopaków na turnieju (37:52).
Po trzech cięższych meczach przyszedł czas na trochę “odpoczynku”. Starcia z gospodarzami, UKS Trójka Nidzica, oraz Wilkami Ełk okazały się dla nas bardziej niż udane. Z pierwszą z drużyn chłopcy wygrali ponad 80-punktową (92:8). W drugim z pojedynków nasi podopieczni na koniec mieli ponad 100 punktów przewagi (107:6)! Takie mecze, choć szkoleniowo wnoszą niewiele, bywają przydane, aby zawodnicy złapali więcej luzu w grze. Oba mogły mieć kluczowe znaczenie…
…w starciu z ostatnią turniejową drużyną, Maximus Basketball Gdynia. Mecz nie obfitował może w wielkie zdobycze punktowe, ale emocji było w nim więcej, niż we wszystkich pozostałych razem wziętych. Nasi reprezentanci zagrali świetne zawody pokazując, że szczelna obrona i walka na tablicach to filary sukcesu. Prawdziwym objawieniem meczu był Wojtek Zając młodszy od większości swoich kolegów o dwa lata! Świetnie grał na piłce, a jednocześnie wyłączył z gry jednego z najważniejszych przeciwników. Świetną robotę zrobił Hlib Shpyrko po raz kolejny pokazując, że walka na tablicach to jego niepodważalne “królestwo”. Na minutę przed końcem starcia na tablicy wyników widniał remis (20:20). To właśnie akcja Hliba – zbiórka na atakowanej tablicy i celna dobitka – zadecydowała o naszym zwycięstwie (22:20)!
Z perspektywy całego turnieju szczególnie cieszy postawa naszych najmłodszych podopiecznych, którzy zostali dołączeni do kadry w zasadzie w ostatniej chwili. W całym turnieju grali bez oporów. Ich bezkompromisowa postawa w obronie i odważne podejście do gry w ataku mogą imponować.
Oczywiście nie zapominajmy o reszcie drużyny. Tutaj również znalazłoby się co najmniej kilka osób do pochwalenia. Z każdym meczem chłopcy coraz lepiej spisywali się w obronie. Kilka trudnych spotkań pokazało im, jak ważna jest w tym przypadku współpraca. Zrozumieli ile daje wspólna gra i dzielenie się piłką po atakowanej stronie parkietu. Zobaczycie, jeżeli starczy zapału z kilku z nich będą koszykarze przez duże “K”.
Nie wymięka! BIAŁOŁĘKA‼??