U14M: PRZEŁAMANIE W LEGIONOWIE

Niezbyt chwalebna wyjazdowa przegrana z Polonią Warszawa. Nieudana końcówka w starciu z Pruszkowem, również w roli gości. Powoli zaczynaliśmy myśleć, że nam te wyjazdy nie leżą. Na szczęście nasi chłopcy potrafili się pozbierać i wywieźli zwycięstwo z Legionowa. Co ważne zrobili to mimo poważnych uszczupleń kadrowych.

Dla porządku. W meczu nie mogło wziąć udziału kilku chłopców z rocznika 2010. Złamany palec Staszka (dosłownie dwa dni wcześniej, co za pech!), problemy zdrowotne Maćka, inne historie Szymona i zrobiło się o parę osób mniej. Drużyna nie mogła też skorzystać z tradycyjnego wsparcia kilku młodszych kolegów. Ci regularnie wspomagają naszą drużynę, ale w ramach rozgrywek swojego rocznika pojechali na niezwykle ważny mecz do Radomia. I tutaj wielki szacun dla kilku chłopaków, którzy pojawili się na placu w Legionowie. Choć nadal borykają się z różnego rodzaj problemami zdrowotnymi byli gotowi do gry, a my mogliśmy wystawić do meczu jedenastu zawodników. Bez Was, chłopaki, tego meczu byśmy zwyczajnie nie zagrali! 

Początek  meczu raczej nie napawał optymizmem. Kilka złych akcji wprowadziło w szeregi naszej ferajny lekką nerwowość. Obrona jeszcze jakoś wyglądała, ale w ataku rzeczy miały się słabo. Królowały nieprzemyślane zagrania, których finałem były najczęściej straty piłki. Na szczęście po kilku minutach udało się tę niemoc jakoś przełamać, a wynik z miejsca zaczął wyglądać dla nas dużo korzystniej. Po dziesięciu minutach było tego +7 (17:10).

Drugą odsłonę chłopaki zaczęli całkiem dobrze. Grali skutecznie w obronie, wyprowadzali kolejne kontry, wygrywali pojedynki o piłkę na obu tablicach. Ich przewaga urosła dzięki temu o kolejne kilka “oczek” (22:10). Kwartę zamknęli serią 12:2 co finalnie przełożyło się na 21 punktów przewagi nad gospodarzami meczu (38:17).

Po zmianie stron zdecydowanie lepiej zaczęli prezentować się reprezentanci Legionowa. Nie byli co prawda w stanie odrobić strat do naszej drużyny, ale jednak stali się dla nas – co bardzo cieszyło – równorzędnym partnerem “do zabawy”. Tym samym w trzeciej kwarcie drużyny zagrały na remis po 16 (54:33).

Ostatnia odsłona mogła być spokojnym dokończeniem zawodów, a mogła obfitować w nerwowe chwile. Wszystko miało zależeć od postawy naszych podopiecznych. Na szczęście nauczeni wcześniejszymi doświadczeniami ani myśleli dać dojść do głosu rywalom. Spokojnie kontrolowali przebieg spotkania wychodząc w pewnym momencie na najwyższe 27-punktowe prowadzenie w meczu (68:41).

Mecz może nie należał do tych najlepszych, ale nie ma wątpliwości, że wszyscy obecni zrobili wszystko, aby go wygrać. Pierwsze zwycięstwo w drugim etapie, do tego dość okazałe i odniesione w okrojonym składzie, z pewnością napawa optymizmem.

.

Nie wymięka! BIAŁOŁĘKA‼??