Dobry, ale to nie znaczy, że nie mogłoby być zdecydowanie lepiej. Drużyna z Pruszkowa zdecydowanie odstawała od naszej poziomem. Optyczna przewaga była wręcz przytłaczająca. To czego zabrakło to skupienia na detalach i postawienia “kropki nad i” w sporej części rozgrywanych akcji.
O przebiegu tego meczu w zasadzie nie ma co się rozwodzić. Po pierwszej kwarcie prowadzenie naszego zespołu wynosiło już 16 punktów. Dwie minuty później byliśmy już na +28 (37:9) i taką przewaę nasi podopieczni utrzymywali już w zasadzie przez całe spotkanie ostatecznie jeszcze je powiększając. Zapytacie, czego w takim razie brakowało? Otóż najkrócej rzecz ujmując nie po to trenuje się koszykówkę cztery razy w tygodniu, by w trakcie meczów do tego stopnia zawalać totalne podstawy. Liczbą niecelnych rzutów sam na sam z koszem, prostych dwutaktów, czy zwykłych dobitek spod samej obręczy jakie widzieliśmy w tym spotkaniu można by spokojnie obdzielić jeszcze dwa-trzy inne mecze naszych chłopaków. Wiadomo, jest jakaś tam presja, o coś walczymy, jednak wraz z korzystnym rozwojem wypadków – a tutaj wydarzenia ułożyły się wręcz idealnie – wszystko to powinno znikać. Powinniśmy zobaczyć zrelaksowanie okraszone profesjonalizmem i wyrachowaniem na jaki stać naszych zawodników. Wierzymy, że pokażą to już za tydzień w rewanżowym meczu z Pruszkowianami.
.
Nie wymięka! BIAŁOŁĘKA